English
strona archiwalna

Noc zarezerwowana jest dla zła [rozmowa z reżyserem "Sexy Durga"]

Kuba Armata
6/08/17
Sanal Kumar Sasidharan, fot. Anna Jochymek
Daje się gotowe odpowiedzi, zamiast uczyć myślenia[rozmowa z Anną Jadowską] O obrotach ciał [rozmowa z Ginan Seidl]

Kiedy nadchodzi noc, ludzie zaczynają zachowywać się zupełnie inaczej. Z czego to wynika, że za dnia się uśmiechają, a gdy jest ciemno, są dużo bardziej mroczni? To pytanie, które mocno mnie interesowało – mówi Sanal Kumar Sasidharan, reżyser filmu "Sexy Durga", pokazywanego w sekcji Odkrycia.

Kuba Armata: Czy to prawda, że jednym z twoich reżyserskich mistrzów jest Krzysztof Kieślowski?

Sanal Kumar Sasidharan: Zgadza się. O tym, by zostać reżyserem, myślałem od czasów młodości, ale nie wiedziałem, czym jest dobry film i jakim typem kina chciałbym się zająć. Kiedy zobaczyłem "Dekalog" Kieślowskiego, byłem porażony i poczułem, że to jest to. W kolejnych latach przyszedł czas na poznanie innych jego filmów. Choć moim ulubionym dziełem pozostał właśnie "Dekalog". Być może dlatego, że zobaczyłem go jako pierwszy.

Kieślowski zaczął od dokumentów, ale w pewnym momencie z nich zrezygnował i zaczął realizować fabuły. W swoim filmie łączysz te dwie estetyki.

Wydaje mi się, że mają one ze sobą całkiem sporo wspólnego. W dokumentalnej obserwacji też jest przecież określona dramaturgia, jakaś historia, przesłanie. Choć z pewnością trochę inne jest podejście do układu samej opowieści. Fikcja często wynika z dokumentu. „Sexy Durga” to mój trzeci film i muszę przyznać, że łączenie tych dwóch estetyk interesowało mnie od samego początku. Lubię wplatać dokumentalne elementy w fikcyjną historię. Wydaje mi się, że z jednej strony dodaje to energii, z drugiej – sprawia, że wszystko jest bardziej naturalne.

Idąc tym tropem… duże wrażenie robi początkowa scena dokumentalna, przedstawiająca obchody hucznego święta na cześć bogini Kali.

Garudan Thookam to festiwal, który odbywa się każdego roku w Kerali i ma na celu celebrowanie kultu bogini. Uczestniczący w nim ludzie gotowi są wiele poświęcić, składając ofiary, a przede wszystkim zdolni są do tego, by samemu cierpieć i zadawać sobie w imię tego ból. Procesja jest długa, ciągnie się kilometrami i obserwowana jest przez wielu przechodniów stojących na trasie. Celem tego pochodu jest pokazanie, że dla bogini jesteśmy w stanie poświęcić niemal wszystko.

Te rytuały są niezwykle brutalne, pełne przemocy. Momentami trudno się na to patrzy.

Wszystko to ma charakter sakralny, jest przeżyciem duchowym. Kiedy mówimy o poświęceniu, nawet tak ekstremalnym jak to, że ludzie podwieszani zostają na hakach, musimy zdać sobie sprawę, że po prostu coś od siebie dają. Wybór, by okaleczać swoje ciało, jest w pełni świadomy. Wywołuje to duże wrażenie na widzach czy przypadkowych obserwatorach. Z drugiej strony społeczeństwo jest do tego przyzwyczajone, reaguje na to w normalny sposób. Nikt specjalnie nie protestuje, wręcz przeciwnie, wszyscy to akceptują. Gdy potrafisz świadomie to zaakceptować, bez żalu czy chęci rewanżu, trudno postrzegać to jako przemoc. Co nie zmienia faktu, że jeżeli ktoś jest gotowy, by okaleczać się w imię oddania czci bogini, to pewnie łatwiej mu będzie na kogoś tę przemoc przenieść.

W swoim filmie pokazujesz mroczne oblicze Kerali, miasta w południowo-zachodnich Indiach.

Nie chodzi nawet o konkretne miasto, bo pewnie akcja rozgrywać by się mogła w wielu innych. Ważny jest dla mnie mrok, o którym wspomniałeś. Kiedy nadchodzi noc, ludzie zaczynają zachowywać się zupełnie inaczej. Z czego to wynika, że za dnia się uśmiechają, a gdy jest ciemno, są dużo bardziej mroczni? To pytanie, które mocno mnie nurtowało. W Indiach w zasadzie jesteśmy pozbawieni nocnego życia. Kiedy ktoś wtedy decyduje się gdzieś wyjść, ludzie zaczynają zadawać pytania: "Dlaczego wychodzisz?", "Dokąd idziesz?". I tak dalej. Ludzie utożsamiają noc z czymś nielegalnym, złym, gwałtownym. Z czymś, co nie jest tożsame z życiem. Noc zarezerwowana jest dla zła.

W jednym z wywiadów wspomniałeś, że nocne życie zarezerwowane jest w Indiach dla mężczyzn. Widać to dobrze w twoim filmie, bo większość ludzi, których bohaterka spotyka na swojej drodze, jest dla niej bardzo agresywna.

Kobieta, która wieczorem sama przebywa na ulicy, najczęściej postrzegana jest jako prostytutka. A w najlepszym wypadku zamieszana w jakieś sprawy, które nie do końca akceptowane są przez społeczeństwo. Co innego dojrzali mężczyźni. Nikt nie ma z tym problemu i nie kwestionuje ich obecności. Choć w przypadku nieletnich również zaczynają się niewygodne i nachalne pytania. Niestety, tak to wygląda. 

Powiedziałeś, że ważne w tym kontekście było dla ciebie zatrudnienie aktorki, która nie boi się swojego ciała, ale jednocześnie jest też mocna psychicznie.

To było dla niej spore wyzwanie, bo wizerunek bogini Durgi jest dość agresywny, stanowczy, bezkompromisowy. Widać to chociażby na wielu rzeźbach ją przedstawiających. Jeśli jednak na ulicy pojawia się kobieta o tym imieniu, nagle wszystko idzie w zapomnienie. Widać tu podwójne standardy, życie na podstawie uprzedzeń, stereotypów. Zresztą wydaje mi się, że nie dotyczy do tylko i wyłącznie Indii. Obecnie kobiety są w ogóle w trudnej sytuacji na całym świecie.

Jak w tym kontekście postrzegany był tytuł twojego filmu? Uznany został za pewną prowokację? Wszak pokazuje pewną ambiwalencję.

To ciekawa kwestia, bo kiedy powiedziałem o pomyśle na tytuł jednemu z moich współpracowników, zasugerował, że mogą z tego wyniknąć problemy. Kiedy zapytałem go, dlaczego tak uważa, przekonywał, że bohaterkę o imieniu Durga ludzie postrzegać będą przez pryzmat bogini. Skoro tak, to dlaczego nie mogą podchodzić w podobny sposób do kobiet na ulicach, które tak szkalują? To kolejny przykry dowód na podwójne standardy. Na tytuł "Sexy Durga" wszyscy z oburzeniem zareagują, ale kiedy zgwałcona zostanie dziewczyna o tym imieniu, nikogo to nie będzie obchodziło. Chciałem też na to zwrócić uwagę. 

Jaka była recepcja twojego filmu w Indiach?

Niestety, z pokazaniem tego filmu w Indiach jest poważny problem. Miało to związek z groźbami, wieloma telefonami z pogróżkami, jakie odbierałem. Poza tym problem z cenzurą sprawił, że mocno się to skomplikowało.

Pracowałeś w dość specyficzny sposób. Bez scenariusza, w zasadzie bez skonkretyzowanej historii.

Moje filmy nie mają wiele wspólnego z klasycznym opowiadaniem. Tak też jest w przypadku "Sexy Durgi". Ten film nie ma klasycznego początku, a tym bardziej końca. Obserwujesz pewien incydent, za którym podążasz. Jeżeli ktoś podchodzi do tego w ten sposób, że zastanawia się, do czego to wszystko doprowadzi i co będzie na końcu, to może być mocno rozczarowany. Mimo że nie mam gotowego scenariusza, poniekąd jest on w mojej głowie. Wszystko jednak może się zmieniać. I często na planie dzieje się tak, że wiele rzeczy ulega przekształceniom. Poza tym zmiany w jednej scenie generują automatycznie korekty w kolejnej. Nie jest to łatwe i może wywołać dyskomfort, bo nie wiadomo, w którą stronę to pójdzie. Ale to mi daje pewien dreszczyk i ekscytację, którą tak bardzo lubię.

Ciekawa jest strona wizualna twojego filmu, polegająca na długich, płynnych ujęciach.

Montaż to jeden z najważniejszych etapów robienia filmów. Kiedy tylko następuje cięcie, ludzie mogą postrzegać to jako pewną przestrzeń do manipulacji. W efekcie zależało mi na tym, żeby było ich jak najmniej. W zasadzie każda scena opierała na jednym ujęciu. Zależało mi na pewnej autentyczności. Poza tym sporym wyzwaniem, zwłaszcza od strony technicznej, był fakt, że część akcji rozgrywa się w niewielkiej, klaustrofobicznej przestrzeni samochodu. Ciężko było tam wszystkich pomieścić [śmiech]. Z drugiej strony, to właśnie trudności, jakie napotykamy, sprawiają, że robienie filmów jest tak pociągające. 

„Sexy Durga” to dla mnie osobliwe połączenie kina drogi z thrillerem. Myślałeś w ogóle o tym w trakcie realizacji?

Raczej się nad tym nie zastanawiałem. Najważniejsze było to, żeby zrealizować film. Wiesz, dlaczego robię filmy bez jakiejś jasno nakreślonej historii? Bo ludzie zapominają intrygę, a pamiętają, co czuli. Tak właśnie zapamiętałem Kieślowskiego. Możesz zapomnieć historię, imię bohatera, konkretną sytuację. Ale zostaje w tobie uczucie i nosisz je naprawdę długo. Tak było chociażby z "Krótkim filmem o zabijaniu". Ten film wciąż jest w moim sercu.

Rozmawiał Kuba Armata

"Sexy Durga"


Kuba Armata

Dziennikarz filmowy. Pisze m.in. dla "Kina”, "Magazynu Filmowego” i Wirtualnej Polski. Autor ponad dwustu rozmów z ludźmi kina m.in. z Davidem Lynchem, Darrenem Aronofskym czy Xavierem Dolanem. Członek Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych Fipresci.


czytaj także
Relacja KRONIKA 02 T-Mobile Nowe Horyzonty - sceny wybrane 6/08/17
Wywiad Łatwo uwierzyć w propagandę [rozmowa z Askoldem Kurowem] 6/08/17
Wywiad Gęsia skórka w sensualnej "Nieśmiałości koron drzew" 6/08/17
Relacja Co robimy w ukryciu... na Nowych Horyzontach 6/08/17